Piotr Dubno, CFO Motivizer oraz analityk finansowy, w komentarzu eksperckim dla ISBtech o korzyściach i szansach dla polskiego przemysłu, jakie niesie ze sobą program „Miecznik”.
Ponad 8 mld zł, tyle zapłacimy za nowoczesne fregaty dla Marynarki Wojennej w ramach programu Miecznik. Oczywiście, F-16 czy F-32 kosztowały dużo więcej, ale ten kontrakt jest największym, który trafi bezpośrednio do polskiego przemysłu. Wcześniej marżę generowaną na tego typu kontraktach zatrzymywali dla siebie zagraniczni dostawcy.
W postępowaniu złożone zostały trzy oferty: niemiecki TKMS, brytyjski Babcock i hiszpańska Navantia. Wszystkie propozycje są projektami na najwyższym światowym poziomie – niezależnie którą wybierze MON, będzie to nie tylko silne wzmocnienie potencjału obronnego, ale przede wszystkim szansa na przełamanie technologicznej zapaści. Słusznym zamysłem Ministerstwa jest to, aby Polskie stocznie zdobyły bezcenne doświadczenie, podwyższając kompetencje i możliwości konkurowania.
Obok warunków cenowych warto więc przyjrzeć się bliżej potencjalnemu transferowi wiedzy i doświadczenia. I tak: Niemcy chcą sprzedać nowoczesny okręt, który dopiero projektują, Hiszpanie proponują nieco starszy model, ale sprawdzony w boju, podobnie jak angielskie fregaty – również sprawdzone nie mniej głównie na oceanie.
Najważniejsze wydaje się aby udział Polskich inżynierów nie był bierny, ale by mieli też szansę żeby nowe fregaty spolonizować – uzbroić je w rodzime rozwiązania. Na obecnym etapie jedynie Hiszpanie zadeklarowali, że podejmą się integracji polskich systemów. Pytanie czy inni oferenci też byliby skłonni do takiego podejścia.
Zwycięzcę kontraktu mamy poznać w Q1 2022 r. Miejmy nadzieję, ze eksperci MON wybiorą ofertę najlepszą nie tylko z punktu widzenia wojskowego, ale przynoszącą także największe korzyści przemysłowi obronnemu. W świetle rosnących napięć na wschodnich granicach Polski, budowa wysokiej jakości obronnego potencjału produkcyjnego jest nie do przecenienia.