Organizatorzy jednych z największych wydarzeń w świecie gier wideo, takich jak Electronic Entertainment Expo lub Gamescom, ogłosili że tegoroczne edycje odbywać się będą wyłącznie drogą on-line. Branża gamingowa przechodzi proces globalnej restrukturyzacji na model hybrydowy.
E3 to coroczne święto w branży gamingowej. Do momentu rozpoczęcia się pandemii, największa wystawa przemysłu gier komputerowych w Los Angeles, odbywała się głównie w formie stacjonarnej. Wszyscy zainteresowani: miłośnicy gier, deweloperzy, dziennikarze oraz wydawcy, mogli wziąć czynny udział w tym niezwykłym wydarzeniu.
Podobna sytuacja spotkała Gamescom, drugie pod względem wielkości targi gier wideo, odbywające się w centrum wystawienniczym Koelnmesse w Kolonii w Niemczech. Zarówno w branży jak i wśród graczy czuć już mocny głód takich wydarzeń na żywo.
„Organizatorzy Gamescom jeszcze całkiem do niedawna próbowali zorganizować tegoroczne targi hybrydowo, ale ostatecznie wycofali się z tego pomysłu. W przyszłym roku myślę, że będziemy świadkami tworzenia stoisk zarówno realnych – dla tych którzy chcą i mogą, jak i takich wirtualnych, dla wszystkich pozostałych. Kto był w takim miejscu i spędził kilka godzin między spektakularnymi stanowiskami, wie że śledzenie imprezy online nie oddaje pełni przeżyć i emocji związanych z grami – komentuje Marcin Jaśkiewicz, CEO Simteract.
Forma prowadzenia takich wydarzeń pozostaje pod wielkim znakiem zapytania. Pandemia odcisnęła tak mocne piętno na stacjonarnym sposobie ich prowadzenia, że nie wiadomo czy kiedykolwiek uda się w pełni wrócić do struktury tradycyjnej. Z perspektywy gracza, pozostanie targów jedynie w sieci, wiele traci na znaczeniu. Przede wszystkim cierpi na tym jego zaangażowanie.
„Forma online nie zastąpi magii grania na żywo w wyczekiwaną grę przed jej premierą, czy obejrzenia po wcześniejszym cierpliwym staniu w kolejce, prezentacji gry, która dopiero co została ogłoszona. Oczywiście ten sam trailer można zobaczyć w domu, ale to nie jest to samo. To dotyczy również spotkań B2B. Pandemia nauczyła nas spotkań biznesowych online, ale nic nie zastąpi możliwości porozmawiania na żywo – komentuje Krzysztof Szulc, Publishing Director Kool2Play.
W przeciwieństwie do sytuacji potencjalnego gracza, dla organizatorów przejście na
formułę on-line może oznaczać znaczne oszczędności:
„Targi stacjonarne to – jak wspomniałem – wysoki koszt. Na ogromne, niesamowicie wystylizowane stoiska mogą sobie pozwolić tylko największe firmy gamingowe. Trzeba mieć na uwadze, że już przed pandemią, wiązały się z bardzo dużymi kosztami dla wystawców. Udział w eventach, to spory wydatek, na który składa się bardzo dużo elementów, jak: wynajęcie powierzchni, koszt zabudowy, sprzętu czy obsługi stoiska, a to tylko część kosztów. Już udział w lokalnych wydarzeniach wiąże się z dużymi nakładami, a co dopiero kiedy trzeba wysłać sztab ludzi na kilka dni za granicę, zwłaszcza na inny kontynent. Do tego trzeba pamiętać, że czas który studio musi poświęcić na przygotowanie do targów, to zwykle czas, który odbija się na bieżącej pracy nad projektem – dodaje Krzysztof Szulc, Publishing Director Kool2Play.
Obniżenie kosztów, poprzez przejście na formułę on-line, jest sporym argumentem przemawiającym za prowadzeniem eventów w taki sposób. Jednak przynosi to również niekorzystne konsekwencje, szczególnie względem dużych spółek w branży gamingowej. Większe studia stracą pewnie na efekcie wow – przykładowo zaprezentowanie daty premiery Cyberpunka przez Keanu Reevesa czy prezentacje Sony z użyciem całej orkiestry – nie miałyby takiego efektu, gdyby zostały zrobione online – komentuje Ignacy Kurkowski, CEO Unseen Silence.
Wielkie targi gier, jak E3 czy Gamescom, to także miejsce spotkań biznesowych, zawierania nowych znajomości i współpracy. Początkujący wydawcy mieli okazję wejść na rynek z prezentacją swojego produktu. Wbrew pozorom większości z nich przejście na formułę on-line nie przeszkodziło w dalszym rozwoju.
Pozostanie tego typu eventów w formule tylko online może być korzystne dla nowych twórców, ale przy założeniu, że event będzie miał wsparcie promocyjne Steam oraz będzie zachowana ich racjonalność kosztowa. Zeszłoroczne targi pokazały w tym aspekcie bardzo różne oblicza – były eventy, które oferowały tylko bardzo drogie pakiety promocyjne i obiecywały (często nieskutecznie) duży ruch, były także eventy niby bardziej lokalne, ale dzięki wsparciu Steama dawały bardzo dobre zasięgi – komentuje Łukasz Rosiński, CEO VARSAV Game Studios.
Wszystko wskazuje na to że, w najbliższej przyszłości branży gier wideo, najbardziej użyteczna będzie formuła hybrydowa. Wydarzenia, jak targi E3, z pewnością będą musiały odbywać się po części w starej formie stacjonarnej. Chociażby ze względu na gracza spragnionego bezpośrednich przeżyć, czy możliwość nawiązania nowych kontaktów w sferze biznesu. Model hybrydowy prawdopodobnie przejmie też większość spółek wydawniczych.
„Biorąc pod uwagę ostatni rok myślę że model hybrydowy będzie tutaj dominujący. Pozwala on na zaspokojenie potrzeb produkcyjnych oraz daje członkom zespołów deweloperskim dużą swobodę w tym jak pracują. Pozwala także na szerszy dostęp do specjalistów nie ograniczając się tylko do takich jacy moga przenieśc sie do miasta w jakim znajduje się siedziba studia – komentuje Paweł Jawor, Far From Home.
Marcin Jaśkiewicz, CEO Simteract, porusza ważną kwestię, dotyczącą powrotu
do pracy w formie tradycyjnej:
„O ile w innych branżach digital można zabrać laptopa i raz pracować z domu, raz z biura – o tyle część stanowisk gamingowych wymaga topowego sprzętu stacjonarnego, który ciężko przewozić samemu tam i z powrotem. Dodatkowo – deweloperzy gier są bardzo socjalni i uwielbiają swoje towarzystwo, nie zastąpi tego nawet najlepszy komunikator!”