COVID-19 przyniósł silny wzrost popularności gamingu, jednak wbrew pozorom, trend wzrostowy odnotowano już wcześniej. Zdaniem ekspertów, rynek ten nadal ma przed sobą dobrą przyszłość.
Maciej Kosuń, analityk inwestycyjny Tar Heel Capital Pathfinder zauważa, że w trakcie pandemii około 60 proc. graczy zwiększyło czas spędzany w wirtualnym świecie, co przełożyło się na wzrost przychodów sektora o ponad 30 proc. Dodaje, że dane z okresu post-pandemicznego pokazały, że te nawyki się utrzymały i gracze w dalszym ciągu spędzają na grze więcej czasu niż przed lockdownem. Analityk zauważa także wzrost popularności konkretnych gatunków.
„Obserwujemy dalszy wzrost popularności tytułów hipercasualowych, kierowanych do szerokiego grona odbiorców, a także wzrost znaczenia tytułów opartych o user-generated content, czyli treści tworzonych bezpośrednio przez graczy (przykład: Roblox). Najszybciej rosnącą kategorią przychodów w gamingu są z kolei tzw. in-app-purchases, czyli zakupy wewnątrz produktu (np. zakupy wirtualnej waluty lub skinów) – mówi Maciej Kosuń. – Gracze coraz bardziej przyzwyczajają się też do reklam zamieszczanych bezpośrednio w grach, w związku z czym stopniowo rośnie popularność tego narzędzia. Spodziewamy się, że te trendy również się utrzymają – dodaje.
Zdaniem Macieja Kosunia coraz mocniej swoją obecność w ekosystemie gamingowym
zaznaczać będą gry oparte na blockchainie, osadzone w modelu play-2-earn. Coraz więcej
tytułów będzie też starało się zaadresować trend związany ze zjawiskiem metawersum.
Analityk dodaje, że na popularności i znaczeniu powinny zyskiwać też multiplayerowe gry
mobilne (przykładem są odnoszące sukcesy wydania League of Legends: Wild Rift czy
PUBG: Mobile).
Wygrywa survival i gry indie
Z kolei Mateusz Śmieżewski, prezes Gamivo twierdzi, że rynek rośnie, o czym świadczą też wyniki Gamivo. Przyznaje, że na wzrost popularności gier był częściowo skutkiem ubocznym lockdownu i wielu specjalistów twierdziło, że gdy pandemia zelżeje, to nastąpi odwrót od wirtualnych światów.
„Tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Ogromne sukcesy tegorocznych premier, a w szczególności Elden Ringa, dobitnie pokazują, że rynek ma się bardzo dobrze. Wyniki sprzedaży pokazują, że gry indie cieszą się dużą popularnością nawet bez wsparcia ogromnej machiny marketingowej – mówi Mateusz Śmieżewski. – Świetnie radzą sobie zwłaszcza gry survivalowe jak Project Zomboid czy Valheim, który niespodziewanie stał się jednym z największych hitów ubiegłego roku. Także „rogaliki”, czyli gry typu roguelike, to teren dominacji niezależnych twórców. Gracze potrafią też docenić, że małe studia nie boją się eksplorować terenów często omijanych przez tytuły AAA i poruszać trudnych tematów czy oferować wymagającej rozgrywki – dodaje prezes Gamivo.
Na szczególną rolę gier indie w ekosystemie rozrywki cyfrowej zwraca też uwagę Maciej Kosuń z Tar Heel Capital Pathfinder. Twierdzi, że rola gier indie jest kluczowym czynnikiem innowacji w branży.
„Może poprawić się za to ogólna dostępność gier alternatywnych, m.in. dzięki rozwojowi takich produktów jak Xbox Game Pass czy Playstation Plus. Rozwój sektora będzie prowadził do wzrostu popularności i wartości produktów, które wpływają pozytywnie na rozbudowę całego ekosystemu, takich jak narzędzia do analizy danych czy projekty około-społecznościowe zwiększające zaangażowanie i retencję gracza – wyjaśnia Maciej Kosuń.
Przewaga mniejszych tytułów
Marcin Kawa, prezes All in! Games, przyznaje, że przewagą indie nad tytułami AAA jest na pewno swoboda artystyczna twórców. Zauważa, że stworzenie gry indie jest dużo tańsze niż AAA, więc automatycznie developer może sobie pozwolić na eksperymenty, na które nie ma miejsca przy większych produkcjach.
„Dzięki temu jest w stanie zaoferować odbiorcom coś świeżego, nietuzinkowego, czego być może jeszcze nie widzieli. Natomiast w wypadku AAA developerzy starają się jak najbardziej ograniczać ryzyko i stosować sprawdzone rozwiązania – mówi Marcin Kawa. – Wracając do odbiorców. Średni wiek gracza to około 34 lat, a więc często są to już osoby, które niejedno widziały, więc często odbierają gry AAA jako “więcej tego samego” natomiast w grach indie odnajdują właśnie świeżość, są zaskakiwani nowymi rozwiązaniami – wyjaśnia prezes All in! Games.
Dodaje, że wcześniej dużą barierą dla mniejszych twórców był sam proces wydawniczy oraz dystrybucja gier – upowszechnienie się dystrybucji cyfrowej zdecydowanie zdemokratyzowało rynek i pozwoliło developerom dotrzeć bezpośrednio do klientów oraz oferować im swoje, często mniejsze, gry w odpowiednio konkurencyjnych cenach.
„Wsparcie platform holderów (Microsoft) i jego usługa subskrypcji – game pass popularyzuje i wspiera mniejsze tytuły. Równocześnie wszystkie modele subskrypcyjne zachęcają użytkownika do eksperymentowania z ogrywanymi tytułami, oferując znacznie większy wybór niż sam użytkownik by miał, podejmując decyzje zakupową za kazdym razem przy dodaniu produktu do koszyka – dodaje Marcin Kawa.
Jego zdaniem gdy Indie są również mniej zobowiązujące dla graczy z dwóch powodów. Po pierwsze, gracze nie czują presji: to gra którą należy przejść, po drugie: to gra która jest droga – nie mogę żałować wydanych pieniędzy. Zauważa, że produkcje Indie są bardziej ryzykowne z punktu widzenia produkcyjnego ze względu na niższe niż przy AAA predykcje sprzedażowe, są jednak zdecydowanie bardziej odważne w swoich wyborach.
„Widzimy większą różnorodność mechanik, fabuły, stylu, interfejsu. Przez co łatwiej mogą zapełnić niszę, które w dalszym ciągu są niezagospodarowane, których nigdy nie wypełnią tytuły AAA. Mówimy tu chociażby o takich niszach jak Visual Novel, non-violent, idle- management i wiele wiele innych – mówi Marcin Kawa.